Kartka z podróży
Przy śniadaniu ciekawa rozmowa z panią profesor ze Stanów i jej asystentami. Tematem oczywiście jest Rzym. Oni prowadzą tutaj wykopaliska. Dzisiaj już wyjeżdżają, żegnając się, mówimy o następnym spotkaniu za rok.
Śniadanie się przeciągnęło. Jadę do miasta dosyć późno, trochę po dziesiątej. Dzisiaj mam bardzo konkretny cel, chcę kupić sobie plecak, ponieważ w tym, który noszę teraz, wczoraj zerwał się pasek. Przyszyłam go grubą nitką, ale boję się, że to może być nietrwałe. Mały plecaczek podczas zwiedzania jest mi niezbędny, muszę mieć wolne ręce.
Postanowiłam pojechać na via Nazionale. To ładna duża ulica w centrum Rzymu, mnóstwo tu sklepów, także - wydaje mi się - tych, w których ceny są do zniesienia. Jadę tam autobusem "64". "64" jedzie do Dworca Termini, przez całe miasto, głównymi ulicami.
Od zawsze ten autobus ma bardzo złą opinię. Wszyscy mnie przed nim przestrzegają. Kiedy do niego weszłam, był bardzo zatłoczony. Młoda Włoszka radzi mi, żebym plecak trzymała w rękach przed sobą, będzie bezpieczniej - dodaje. Widzę, że wiele kobiet w ten sposób przyciska do siebie swoje torebki.
Via Nazionale. Szukam plecaka, ale bez powodzenia. W końcu w jednej witrynie dostrzegam skórzany o pięknym miętowym kolorze, ale to nie dla mnie, jest za duży i za ciężki, innych nie ma. Na pocieszenie kupuję sobie szal. Szale, szaliki lubię i mam ich dużo, ale ten bardzo mi się podoba.
Jest bardzo gorąco, na pewno ponad 30 stopni, jestem trochę zmęczona, ale idę piechotą w stronę Placu Weneckiego. Po drodze wchodzę do małego lokaliku i kupuję sobie lody o smakach jogurtu, mango i tiramisu. O rzymskich lodach mówi się, że są szczególnie smaczne. Te, które ja w Rzymie jadłam, były dobre, ale "nic nadzwyczajnego" - jak mawiał mój mąż.
Dochodzę do "serca" Rzymu, do Placu Weneckiego. Siadam wśród innych turystów na stopniach pod kolumną Trajana. Siedzę dosłownie jak na rozżarzonych węglach, bo kamień jest tak nagrzany słońcem, że trudno wytrzymać. Przyglądam się kolumnie, a głównie opasującemu ją reliefowi, na którym wyrzeźbiono bitwę z Dakamii, myślę o historii, tyle lat, tyle pokoleń minęło. Kolumnę wzniesiono w 113 roku (dla upamiętnienia zwycięstwa cesarza w tej bitwie!)
Siedząc, myślałam nie tylko o kolumnie, moje myśli przez cały czas zaprzątał także ten nieszczęsny plecak. Postanowiłam pójść jeszcze na via del Corso, chociaż wiedziałam, że tam na pewno niczego nie kupię. Jest to prestiżowa ulica, ceny są bardzo wysokie, dużo turystów z Ameryki, z Emiratów, itp.
I teraz będzie historii z plecakiem ciąg dalszy. Idę, rozglądam się, robię zdjęcia i w pewnej chwili czuję, że ktoś z tyłu otwiera suwak w moim PLECAKU. Na szczęście zachowałam przytomność, szybko zdjęłam go z ramion i w tym momencie odskoczyły od niego trzy młode Rumunki z minami wyraźnie niezadowolonymi z mojej szybkiej reakcji. Okazało się, że nie tylko w autobusie "64" trzeba uważać na plecaki.
Postanowiłam już zakończyć moje spacery po ulicach handlowych i zajęłam się zwiedzaniem , co sprawiło mi znacznie więcej przyjemności niż chodzenie od sklepu do sklepu.